poniedziałek, 21 stycznia 2008

Krotka wizyta w Buenos


Nasi kochani gospodarze z Apostoles wywiezli nas z samego rana na stacje benzynowa ktora znajdowala sie 20 km od ich domu, naprawde cos niesamowitego jak ci ludzie potrafia byc mili dla nas. I tu znowu mamy szczescie, ja pytam na stacji ale nagle przybiega do mnie rozradowana Kasia. Po 5 minutach zatrzymala auto. Pytam sie dokad Pani jedzie do Buenos Aires. Ha ha 1000 km jednym stopem. Kobieta jedzie do swoich braci w Buenos a sama mieszka w Paragwaju w Ciudad del Este. Jest Argentynka ale zyje bez slubu z Paragwajczykiem. Maja dzieci. Ale bez slubu, i okazuje sie ze jest to bardzo typowe dla tego regionu. Jeszcze 10 lat temu rozwody w Argentynie byly zabronione, a teraz ludzie niechetnie biora slub i zyja na kocia lape. Nasza nowa znajoma jest wesola i caly czas opowiada o czyms. W Ciudad del Este ma dyskoteke z bilardem, zyje jej sie dobrze. Mowi ze jeszcze nigdy nie zaplacila podatkow, bo nikt sie po podatki nie zglaszal i ze to normalne w Paragwaju.

Poniewaz jedziemy samochodem na numerach z Paragwaju zatrzymuje nas kazda kontrola policyjna. Droga miedzy Misiones a Buenos Aires to takze trasa przemytu narkotykow, dlategotez jest tyle trudnosci z przemieszczaniem sie dla kogos kto jest z Paragwaju, jest jako pierwszy podejrzany o to ze robi cos nielegalnego w Argentynie.
Nasza szoferka, jezdzie dosc spokojnie 100-120 km na godzine. Na calej dlugosci drogi widac intensywne prace. Jak tu przyjedziemy za 3 lata, to z Misiones do Buenos bedzie mozna pomknac 2 pasmowa autostrado. Teraz jest to zwykla waska droga, czasami troche dziurawa, ale i tak sie jezdzi szybciej niz w Polsce bo praktycznie nie wjezdza sie do miejscowosci i policje nie czyha jak u nas na kazdym rogu z radarem.

Okolo 14 dzwonimy do Buenos do domu Tomasa. Jego komorka nie odpowiada, na szczescie w domu sluchawke podnosi jego przyjaciolka. Ku memu zdziwieniu slyszymy ze moj przyjaciel wyjechal na wakacje io go nie ma, ale i tak jego przyciolka nas przyjmie, dziwi sie tylko ze przyjedziemy tego samego dnia i mowi ze musi wyjsc do pracy o 21:00 alew sprobuje zmienic godziny pracy. Ruszymy wiec w malym stresie ze pocalujemy klamke. Okolo godziny 20:00 jak juz jestesmy 80 km przed Buenos dzwonie i dzieku Bogu jest nie tylko w domu ale powiadamia nas ze zmienila godziny pracy i ze czeka, o 21:47 docieramy do pieknego mieszkania w Palermo, dzielicy Buenos Aires, wita nas mlodziuta 20 letnia bardzo mila dziewczyna o imieniu Ash do dyspozycji dostajemy duzy pokoj z wygodnym lozkiem. Okazuje sie za niedawno zmarla bacia Tomasa i zostawila rodzinie cala kamienice, wiec Tomas jedno mieszkanie zachowal dla siebie a reszte wynajal.

Jestesmy padnieci, ale znajdujemy jeszcze czas na wypicie piwka i na mile pogawedki. Kasia jest wniebowzieta bo wreszcie ktos rozmawia po anglielsku. Ash miala chlopaka z Irlandi , rozstali sie 2 dni temu i jej angielsk ijest naprawde perfekcyjny, na pewno lepszy od mojego. Ash opowiada nam smutna historie swojego dziecinstwa. Wychowala sie w slumsach Buenos. Jej tata zorganizowal bande napadajaca na Tiry. Kradli produkty zywnosciowe. W koncu poklocil sie ze wspolnikiem i go zabil wyladowal w wiezieniu. Matka zwiazala sie z kochankiem, ktory notorycznie gwalcil 11 letnia siostre, ktora jedenak bala sie o tym powiedziec mamie a sama jej mam nie wierzyla w zeznania Ash, ktora byla tego naocznym siwatkiem. Mimo ze sprawa skonczyla sie na policji jej mama nadal zyje z tym kochankiem-gwalcicielem 2 godziny drogi od Buenos a Ash uciekla do stolicy, teraz chce uciec jeszcze dalej i wyjechac na studia do Australi.

Nastepnego dnia zwiedzamy miasto a przed wszystkim San Telmo, jestem troche zawiedziony bo nie ma tego samego klimatu ktory przezylem z Ola. Brak tancerzy na ulicach nie ma tez bazarku, a wszystko dlatego ze trafilismy tu w srodku tygodnia.
Buenos Aires jest przepiekne. Wszystko tu ma swoj klimat od metra zaczynajac na ludziach i barach konczac. Jeszcze tu wrocimy na pare dni wtedy napiszemy o tym wiecej.

Tymczasem po raz pierwszy postanawiamy skorzystac z uslug miejscowym autobusow. Trudno jest autostopem wyjechac z wielkiego miasta, a okolice Buenos naleza do bardzo niebezpiecznych. Za 58 pesos na osobe kupujemy wiec bilet do Mar del Plata. Miejscowosci polozonej nad Oceanem Atlantyckim, 400 km na polodnie od stolicy. Jest to wakacyjna mekka porteños, chcemy wiec zobaczyc jak spedzaja swoj urlop mieszkancy tego kraju. W mieszkaniu wBuemos zostawiamy czesc naszych bagazy, ktore nie beda nam potrzebne w drodze do Ziemi Ognistej

Wieczorem czeka mnie niespodzianka. Sa moje urodziny wiec kupujemy piwa, ale dziewczyny jeszcze cichaczem wyskakuja do sklepu po wino i wchodza do domu z torcikiem i zapalona swieczka spiewajac mi Happy Birthday. Zaczynamy swietowac moje urodziny. Jestesmy tylkio w 3 osoby, ale impraza jaka przezylem nalezala do najlepszych w moim zyciu. Ale o szczegolach moze juz nie bede pisal, o tym dowiedza sie tylko zaufane osoby, Wam moge powiedziec tylko ze byla genialnie.

Zegnaj Buenos, 12 lutego znowu tu bedziemy.

5 komentarzy:

  1. Było lepiej niż u Barzykowskiego? Nie uwierzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Grzesiek, nie wiem czy cos przebije noc u Barzykowskiego kiedy zgasilismy swiatla, bylo zimno a ty swoja silna reka przytuliles mnie do siebie. Nigdy tego nei zapomne Grzesiek:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozwody w Argentynie są legalne od 1987. Fascynujący i mądry blog. Będę polecał rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mark, to blog pisany na żywo z podróży, notujemy to co powiedzieli ludzie, jak mówią 10 lat temu to tak piszemy. Ale cieszę się że ci się tak wszystko podoba. Dzięki za miłe słowa:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mark, to blog pisany na żywo z podróży, notujemy to co powiedzieli ludzie, jak mówią 10 lat temu to tak piszemy. Ale cieszę się że ci się tak wszystko podoba. Dzięki za miłe słowa:)

    OdpowiedzUsuń