
Turdno ustalic, gdzie jest koniec swiata, a gdzie jego poczatek. Dobrze jednak rozreklamowac taki punkt w ten sposob, ze wszyscy uwierza, ze dotarli do konca swiata. W tym przypadku tym koncem swiata ma byc koniec drogi Ruta National nr. 3 w Parku Narodowym Lapatalla 20 km na zachod od Ushuaia. Zamierzamy sie tam wybrac. Bus do parku z miast kosztuje 35 peso. Wstep do Parku dla cudzoziemcow dalsze 35 peso. Pomnozyc to przez 2 i wychodzi ladna sumka 140 peso na dzien.
Od czego jednak autostop i zmysl unikania takich oplat. Rozmawiamy z czlonkami HC z Argentyny, ktorzy mieszkaja w domu Raula. Jak zwykla ci wspaniali ludzie maja tysiace pomyslow jak wyjsc z takiej sytuacji. Jeden kolesi, ktory zamierza podrozowac po Argentynie moze i przez rok za 40 peso tygodniowo opowiada nam ze tak jak w Peru, tak i tu jest linia kolejowa, po ktorej jezdza turystyczne pociagi-miniaturki. I ze idac wlasnie tym szlakiem omija sie wszelkie punkty kontrolne poznajac jednoczesnie wspaniala doline pelna pieknych krajobrazow.
Postanawiamy skorzystac z tych cennych porad. Wyruszamy na piechote w strone rezerwatu. Najpierw zamierzamy wyjsc z miasta aby zaczac lapac stopa. Po 20 minutowym marszu ku naszemu zdziwieniu zatryzmuje sie przy nas autpbus turystyczny, ktorego wcale nie zatrzymywaliscmy. Jedziecie do parku pada pytanie? tak to wsiadajcie. Zabieram was zupelnie za darmo. Trudno nie skorzystac z takiej okazji. Pogadoda jest przepiekna. 27 stopni, afrykanski upal:) Mowimy kierowcy ze chcemy wysiasc przy stacji kolejowej przed wjazdem do parku. Tak tez robimy. Linia kolejowa zostala wybudowana przez miejscowych wiezniow dla szybszego transportu drewna z lasu - dziesiejszego rezerwatu. Teraz to atrakcja turystyczna. Kolejke obsluguja pracownicy ubrani w wiezienne pasiaki. Wypytuje sie dla picu o ceny i o godziny odjazdu kolejki. Lepiej wiedziec kiedy zeskoczyc z torow zeby nie zostac przejechanym. Przypomina mi sie dokladnie czas kiedy z moja siostra Ola wedrowalismy 8 godzin po torach kolejowych aby dostac sie jak najtaniej do Aguas Calientes i potem do Machu. Wtedy sie udalo wiec mamy nadzieje ze i tym razem tez. Oddalamy sie od stacji i szukamy dojscia do torow kolejowych tak aby uniknac natretnego wzroku pracownikow kolejki. Niestety do stacji przylega otoczone drutem kolczastym pole golfowe. Jedyna mozliwosci to przejscie przez rzeke i droga jej poboczem na skraju kolczastego plotu prawie ze na oczach wlascicieli pola i pracownikow stacji. No nic idziemy. Majac nadzieje ze nikt na nas nie zwroci uwagi. Tak tez sie staje i po chwili dostajemy sie do pieknej doliny. Jest godzina 12, wiec zaraz ma ruszyc kolejka. Tory kolejowe biegna po drugiej stronie rzeki, caly czas zastanawiamy sie jak przedostac sie na druga strone, i zaczac isc torami, krotkie spojrzenie na mape uzmyslawia nam jednak ze jest to zbedne bo w pewnym momencie tory bede biegly tym brzegiem na ktorym sie znajdowalismy. Nagle slyszymy gwiz. Kolejka rusza. Nie widzimy jej ale w gore unosi sie para z lokomotywy. Dajemy nura w krzaki, tak aby nikt nas nie zauwazyl. Kolejka nas mija. Jest przepieknie, gory, rzeka, wspaniala roslinnosc, robimy mnostow zdjec.
Wspianamy sie na mala gorke i naszym oczom ukazuje sie wodospad. A przy nim mnostwo ludzi. Tutaj kolejka robi postoj 15 minutowy. Na szczescie jestesmy w bezpiecznej dalekiej odleglosci i nikt nas nie zobaczyl.

chce nas zaprosic na piwo juz po wizycie na koncu swiata. Jest rozbity z rodzina nad jeziorem. Cieszymy sie z tego zaproszenia i obiecujemy wpasc z goscina. Jest tak cieplo, ze nad jeziorem ludzie kapia sie w krystalicznie czystej wodzie. Czy mogbym sobie to wczesniej wyobrazic w strefie geograficznej tak bliskiej lodowej Antraktydzie?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz